Nielegalni imigranci problemem przewoźników
Tunel pod kanałem La Manche oblężony
Słuchając medialnej wrzawy jaka podniosła się około połowy sierpnia, można by odnieść dość mylne wrażenie, że wszelkie problemy dotyczące imigrantów, w tym przede wszystkim nielegalnie przemieszczających się po Europie, są całkiem nowe. Dodatkowo od niedawna coraz głośniej zaczęło się robić o kłopotach kierowców ciężarówek przewożących nielegalnych imigrantów z Francji do Wlk. Brytanii.
Imigranci w drodze przez Europę | Fot. Wikipedia
Nie są to jednak tematy nowe, chociaż niewątpliwie skala migracji przywróciła je do mainstreamu. Na wyspach już pod koniec lat 90-tych wprowadzono odpowiednie procedury zwiększające zabezpieczenia przed przewozem nielegalnym imigrantów. Wówczas też wprowadzono kary, wymuszające na kierowcach i firmach transportowych większą dbałość o kontrolę swoich samochodów. Często bowiem imigranci podczas postojów ciężarówek, dostawali się do nich bez wiedzy kierowców, samemu otwierając drzwi lub np. przebijając plandeki.
Calais oblężone. Teraz jednak łączna liczba takich incydentów zaczęła osiągać niepokojące rozmiary - w pierwszej połowie roku stwierdzono ich ponad dwa razy więcej (ok. 20 tys.) od analogicznego okresu w 2014. Ewentualny, udany przejazd Eurotunnelem w ciężarówce "na gapę" jest darmowy, a determinacja koczujących w Calais imigrantów jest coraz większa, potęgowana przekonaniem, iż władze w Londynie nie wydalają nikogo, kto postawił nogę na brytyjskiej ziemi.
Co gorsza, nerwowa sytuacja narasta, ponieważ na parkingach i wokół nich, zaczynają grasować całe grupy imigrantów, którzy usiłują wymuszać na kierowcach zabranie ich ze sobą, a słysząc odmowę często np. niszczą pojazdy. Władze krajów pod obu stronach kanału La Manche wydają się niezbyt dobrze radzić z problemem. Francuska policja zauważalnie ignoruje temat, zrzucając cały ciężar odpowiedzialności na stronę angielską i kontrole już na wyspie. Niestety przekłada się to na kłopoty wszelkich transportowców, którzy jadą z kontynentu.
Wielokilometrowe korki tworzące się przed przejazdem (w sierpniu dochodziły do 60 km!) tylko sprzyjają okazjom nielegalnego dostania się do ciężarówek, chociaż zdeterminowani imigranci usiłują nawet wskakiwać z drzew na przejeżdżające tiry. Kierowcy starają się sobie wzajemnie pomagać, informując kolegów o dostrzeżonych próbach, ale bywa, że w odwecie, co bardziej krewcy "pasażerowie", potrafią urwać lusterko lub wybić szybę. Bywa więc często, że dla niektórych ewentualna interwencja wiąże się z dylematem, co się bardziej opłaca.
Kary. Każdy kierowca, którego w Wielkiej Brytanii policja złapie na przewożeniu imigrantów, ponosi bezpośrednią odpowiedzialność i otrzymuje kilkusetfuntową karę. I nie mają znaczenia tłumaczenia o pociętej plandece czy włamaniu. Przewiozłeś - płacisz.
Kuriozum sytuacji potęguje fakt, iż niezależnie od mandatu dla kierowcy, płaci również właściciel firmy transportowej. A jaki on ma wpływ na to co się dzieje kilka tysięcy kilometrów od biura? Przepisy brytyjskie nie zakładają innej możliwości niż celowe działanie - tym bardziej, że gdy je tworzono, podejście do nielegalnej imigracji choć stanowcze, było łagodniejsze niż dzisiaj. Problem był na inną skalę.
Tadeusz Wilk ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, w rozmowie z Polskim Radiem, powiedział: Jesteśmy jednym z największych przewoźników europejskich. Szacuje się, że przejeżdżamy do Anglii ok. 740 tys. razy w roku, co daje około 2 tys. przejazdów dziennych. Nielegalni imigranci to nie jest problem ostatnich dni. Staraliśmy się z nim walczyć, przygotowywaliśmy przewoźnikom materiały informujące jak się można się ustrzec przed płaceniem kar za wwiezienie nielegalnego imigranta. Niestety koszt taki to 2 tys. funtów dla firmy od jednego wwiezionego imigranta, a kierowca może być dodatkowo ukarany grzywną w wartości 600 funtów.
Kary, koszty, opóźnienia. Do bezpośrednich kar i zdarzających się zniszczeń samochodów, dochodzą problemy z ogromnymi opóźnieniami w dostarczaniu towarów. Właściwie aktualnie nie istnieje pojęcie terminowego wykonania usługi transportowej z kontynentu do Wlk. Brytanii.
Wszystko to razem spodowowało ogromne zwiększenie kosztów, które stawia wielu przewoźników na granicy bankructwa - szczególnie tych, dla których kierunek brytyjski był głównym dochodem. A najgorsze, że póki co rozwiązania sytuacji próżno szukać.