Czas na radykalniejszą reakcję
... ale czy najbogatsi w ogóle liczą się z Komisją Europejską?
Temat przepisów o płacy minimalnej w Niemczech i Francji powraca jak bumerang niemal każdego tygodnia. Piszemy i my o tym często, choćby w ostatnim tygodniu w związku z protestami przewoźników zorganizowanymi w 11 miastach europejskich.
Niestety jednak jak dotąd wrażenie utrzymuje się właściwie cały czas to samo - niewiele zmian w temacie, a Niemcy i Francuzi trwają ze stoickim spokojem na "z góry upatrzonych pozycjach".
Kolejne pisma czy konkrety? Teraz jednak, jak informuje PAP, podobno Komisja Europejska przygotowuje się do nieco radykalniejszej reakcji. Piszemy "podobno", bo jak wiadomo wskazania unijne mogą się skończyć co najwyżej posądzeniem o "mieszanie się w wewnętrzne sprawy kraju", a status quo pozostanie nienaruszony. Przykład? Nie trzeba daleko poszukiwać, wystarczy rzut oka na nasze polityczne, krajowe podwórko.
Niemniej w maju KE wysyłała do Berlina wezwanie do poprawy uchybienia w przepisach o płacy minimalnej, zwracając uwagę, iż stosowanie nowych zasad narusza swobodę świadczenia usług i wolny przepływ dóbr. Niemcy póki co mają zawieszone działanie przepisów wobec kierowców zagranicznych przewoźników, którzy przejeżdżają tranzytem przez ich terytorium.
Etap numer 2. Ale na tym ma się nie skończyć - już 16 VI KE ma przejść do kolejnego etapu procedury, wysyłając do rządu niemieckiego kolejny dokument, tym razem z oznaczeniem konkretnego terminu na wprowadzenie właściwych regulacji i groźbą oddania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Dodatkowo pierwsze upomnienie ma otrzymać Francja (która planuje wprowadzenie swoich przepisów tzw. Loi Macron już za kilka tygodni). Oficjalnie jednak nie wiemy nic, dlatego tym zasadniejsze jest wspomniane na wstępie "podobno".
Głośniej na forum. Ostatnio sprawę poruszył też minister infrastruktury i budownictwa, Andrzej Adamczyk - najpierw podczas spotkania ministrów ds. transportu Grupy Wyszehradzkiej (w której akurat ma duże wsparcie, bo temat tak samo dotyczy pozostałych członków sojuszu), a następnie podczas posiedzenia Rady Unii Europejskiej ds. Transportu, Telekomunikacji i Energii (Rady TTE) w Luksemburgu. Minister pytał retorycznie zachodnich partnerów: Jeśli wyeliminujecie naszych kierowców, kto będzie woził towary również po Waszych drogach?
Przypomniał też po raz kolejny o postulatach jakie zgłasza Polska w sprawie MiLoG oraz Loi Macron, kładąc nacisk na zagrożenia jakie niesie ze sobą przyjmowanie podobnych przepisów przez kolejne kraje. Zaapelował o wstrzymanie działań ograniczających konkurencję, a na koniec przekazał uczestnikom rozmowy notę z polskim stanowiskiem w tej sprawie. Wsparło nas 10 państw unijnych: Litwa, Estonia, Czechy, Łotwa, Bułgaria, Irlandia, Węgry, Rumunia, Portugalia oraz Hiszpania.
I nie tylko Polska. Dodatkowo z inicjatywy czeskiego ministerstwa do komisarz UE ds. transportu, Violety Bulc, wystosowany został list 11 krajów (wszystkich wymienionych plus oczywiście Polska) z apelem o przeciwstawienie się protekcjonizmowi w relacjach gospodarczych.
Pokrzepiającą wiadomością zapewne jest to, iż nie jesteśmy sami, ale czekamy wreszcie na konkretne działania KE. Czekamy na środek miesiąca i na to czy tzw. n-i-e-o-f-i-c-j-a-l-n-e informacje się potwierdzą. Ciekawe też jak zareagują ostatecznie Niemcy i Francja, i czy w ogóle ich pisma z KE obchodzą...